niedziela, 29 listopada 2015

I Nowa

-EJJJJ! OBUDŹ SIĘ!!!-usłyszałam jak ktoś wydziera mi się do ucha.
-  Mhmmm, żyje przecież, spokojnie...- mruczę półprzytomna i otwieram oczy. Pochyla się nade mną chłopak w moim wieku. Na plecach ma miecz a ubrany jest w długi, ciemnozielony płaszcz i  wojskowe buty, podobne do moich.
-Uf! Myślałem, że umarłaś. Chyba coś nie tak z twoją nogą... Możesz wstać?- pyta a ja oczywiście próbuję, ale coś idzie nie tak. Rozwiązuje but i patrze na swoją kostkę.
-Cholera!Dziewczyno, coś ty zrobiła!- krzyczy chłopak i bierze mnie na ręce.- Dobrze, że jesteś taka mała!
-Wielkie dzięki....- mówię trochę obrażona.- Gdzie ty mnie niesiesz?!
-Do bazy, oczywiście.- mruczy. Idziemy jeszcze parę minut i moim oczom ukazują się ogromne góry a u podnóża jednej z nich widzę spory, drewniany domek, zupełnie inny, niż te w Strefie. Dochodzimy do drzwi a tam od razu otwiera nam dziewczyna, starsza o najwyżej trzy lata ode mnie. Razem z moim wybawcą kładą mnie na sofie w (chyba) salonie.
-Wallert!!!- krzyczy dziewczyna.- Akise skąd tyś ją wytrzasnął?- mówi w szoku. Zauważam, ze jest całkiem ładna, ma czarne, długie włosy związane z tyłu w kucyka. Na twarzy, tuż obok lewego oka ma ogromną bliznę, jakby ktoś poważnie zadrapał ją mieczem. Poza tą skazą jej skóra jest nieskazitelna.
-Noooo, znalazłem ją w lesie. Ja to mam szczęście do lasek, co nie?- mówi z uśmiechem chłopak. Ja i ta dziewczyna posyłamy mu wymowne spojrzenie. W tym czasie z wyższego piętra schodzi (na oko) czterdziestoletni facet, wysoki, dobrze zbudowany. To musiał być ten Wallert, którego wołała czarnowłosa. Mężczyzna bez słowa bierze z pomieszczenia obok apteczkę, smaruje moją kostkę niezidentyfikowaną maścią i bandażuje. Następnie podnosi mnie do pozycji siedzącej i bada moje ręce, postawę i oczy.
-Hmmm...dobry byłby z ciebie nabytek,- mówi.

Gdzieś dalej, w kuchni zaczyna gwizdać czajnik, więc dziewczyna idzie tam, zapewne w celu zaparzenia herbaty.
-Prepraszam, gdzie ja właściwie jestem?- mówię niezbyt rozumiejąc co się wokół mnie dzieje.
-Oh, nie powiedzieli ci?Ja jestem Wallert, tamta czarnowłosa to Aika a twój zabawny przyjaciel z lasu to Akise.
-I próbujemy obalić aktualną władzę, zabić króla i zostać władcami nowego państwa!!!- krzyczy Akise, tak, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
-No, no Akise, nie bądź taki bezpośredni, bo się jeszcze przestraszy!- mówi Aika wracając z kubkami herbaty dla wszystkich. -Jesteś zapewne ze Stref? Bo widzę, że nic nie wiesz...
-Tak.
-Strefy to fragmenty państwa, gdzie mieszkają ludzie ukarani za poważne zbrodnie, którzy nikomu nie mogą zdradzić informacji o sobie. Za milczenie dostają nowe życie, odcięci od świata zewnętrznego. Ciekawe co zrobili twoi rodzice, że tam trafili.- mówi Aika.
-Są przecież zdrajcami stanu, nieprawdaż?- Ze schodów schodzi wysoki chłopak, wygląda na najstarszego (nie licząc Wallerta) Ma takie same jak ja białe włosy, niedbale ułożone, taką samą, bladą cerę. Różni nas wzrost i kolor oczu. Jego są ciemnoniebieskie a moje nienaturalnie cytrynowe.
-Witaj, siostro, nie przypuszczałem, że kiedyś się zobaczymy.- mówi.

-No to się porobiło.- szepcze Aika.

piątek, 27 listopada 2015

[Prolog] Wewnątrz

Kiedy byłam mała, starsi w naszej wiosce straszyli mnie i moich znajomych ze szkoły, że za Ogrodzeniem mieszkają dzikie bestie, gotowe zabić nas, jeśli tylko wychylimy nosa poza Strefę Bezpieczną. Otoczona jet wielkim murem ceglanym, niemożliwym do sforsowania. Wejście jest tylko jedno, wielka Brama, której strzegą uzbrojeni strażnicy. I tak nikt nie chce uciekać, tu jest wszystkim dobrze. Tylko ja zawsze chciałam zwiać.

Zaczęło się, kiedy miałam 6 lat i widziałam publiczną egzekucję chłopaka, który próbował przejść przez Bramę bez pozwolenia. Tak, poza Strefę możesz wyjść tylko za pozwoleniem burmistrza, który puszcza tylko urzędników. I tu znajdujemy potwierdzenie mojej tezy, że na pewno poza Ogrodzeniem jest jakiś lepszy świat. Chłopak został  nabity na pal, a gdy ludzie się rozeszli, posprzątałam jego zwłoki wraz z jego matką i siostrą.

Od tego czasu zaczęłam planować ucieczkę. Dostawałam trochę pieniędzy każdego tygodnia, na swoje wydatki, ponieważ moja rodzina była całkiem bogata i odkąd pamiętam miałam wszystko co chciałam. Odkładałam więc co tydzień sporą sumę do worka pod łóżkiem. Potem udałam, że zgubiłam klucz do składu z bronią a tak na prawdę schowałam go i takim sposobem uzyskałam dostęp do mieczy, których mieliśmy pod dostatkiem.

Pewnego dnia, pod osłoną nocy zabrałam dwa noże, tasak i miecz, worek z pieniędzmi i udałam się do Ogrodzenia. Jestem zwinna, więc postarałam się wspiąć po murze używając noży i usterek w cegle. Mur był wysoki, ale ja miałam jeszcze linę i dobre buty. Kiedy byłam na szczycie wystarczało tylko zeskoczyć, ale ja wiedziałam, że centralnie pod Ogrodzeniem jest jeszcze spory rów, więc musiałam zeskoczyć dalej.

Wzięłam głęboki oddech, skoczyłam i poczułam, jak coś chrupnęło. Powstrzymałam się od krzyku  i kuśtykając uciekałam do puszczy. Podejrzewałam złamanie nogi, a do tego poczułam jeszcze, że chyba poszedł też obojczyk. Mimo okropnego bólu, biegłam przez las gigantycznych drzew i będąc daleko za Strefą śmiałam się w myślach w twarz moim znajomym, którzy śmieli się ze mnie, mówiąc, że mi nie wyjdzie.

Podobno niebo poza Strefą jest nieziemsko błękitne. 

-Taiga, obiecaj mi, że uciekniesz i je zobaczysz.
-Obiecuje...mamo.